Obraz, który prowadzi….Ahoj przygodo!

Gdzie mnie dziś zabierzesz mój rogaty przyjacielu? Żywy obraz…

Niedzielny leniwy poranek…spoglądam na mój ukończony obraz i wczuwam się w tytuł.
Jest na nim Jeleń, ale nie taki zwykły, tylko taki mój.
Zawsze jak tworzę to mam wrażenie,że moje obrazy są żywe. Niemal czuję jak do mnie mówią.
Nieraz doświadczałam snów, które były jak moje obrazy. To tak jakby stwarzać nowe światy, które później wędrują do innych, 
być może inspirują lub wnoszą coś nowego w ich życie. Choć wypływają z mego serca, to zawsze stają się wolne, by przemawiać swoim językiem, inspirować, rozszerzać wyobraźnię. Dla mnie w szczególności są moim własnym dialogiem, rozmową z tą częścią siebie, która nie czuje się zagubiona, która widzi większy obrazek, tego co doświadczam.
Bez względu na to co maluję, to zawsze w jakiś sposób służy mi , pokazując mi mój krajobraz rzeczywistości, na głębszym poziomie.
Wczuwam się…. i w spojrzeniu Jelenia dostrzegam mojego Totoro….jego miłość i mądrość. <3
Czuję też,że chciałabym, aby mój Jeleń gdzieś mnie dziś zaprowadził, coś nowego pokazał, coś co trudno dostrzec.
Jednym słowem chcę doświadczyć czegoś nowego, otworzyć się i zobaczymy co się stanie.
Druga warstwa, którą odczuwam to mój umysł, który zaprzecza tym surrealistycznym pomysłom.
Obraz, który prowadzi???? Co za bzdura, od razu wyczuwam brak pasji i znudzenie.
To bez sensu….czy mi się w ogóle chce, jest zimno….i nieprzyjemnie…hmm
I mogłabym wskoczyć do tej szarej brei i taplać się w niej całą niedziele, zajadając słodycze i narzekając jak wszystko jest beznadziejne…..ale czy to moje?
Jest we mnie odkrywca, który zawsze pragnie czegoś nowego, pragnie doświadczenia, z którego będzie mógł wyłonić mądrość.

Osobliwa Magia czyli jak świadomość zmienia wszystko…

Wraz z Łukaszem pakujemy obraz i moją małą magię w słoiku. To moje małe rekwizyty.
Być może dla niektórych mogą wydać się dziecinne, ale dla mnie są czymś wyjątkowym, ponieważ rozszerzają moja perspektywę i wnoszą piękną symbolikę do mojego życia, a przede wszystkie sprawiają,że życie jest bardziej zabawne i głębsze. To coś za czym przepadamy oboje.
A więc ta moja magia jest właściwie lampą…Jest to duży słój, a w niej pióra w kolorze indygo( to taki mój kolor), pióra są symbolem mojej kreatywności,moich skrzydeł.
Lampki, które symbolizują światło, które każdy ma w sobie i pięknie wyglądają 🙂
Jest też szyszka, która symbolizuje dla mnie uziemienie. Więcej o uziemieniu piszę w artykule tutaj.
Jest też perfum „ Grounding Heart”, który stworzyłam w Francji…pięknie pachnie lasem…jest w nim nutka cedru, drzewo sandałowe, mech, drzewo różane….ach o tym to powinien powstać kolejny artykuł;)
Ile można zawrzeć magii i doświadczeń w małym flakoniku. Jest dla mnie symbolem mojej sztuki i tego,że w pełni biorę odpowiedzialność, za to co tworzę w swoim życiu 😉 Wciąż to dla siebie odkrywam.
A więc w drogę mój rogaty przewodniku!

Odwieczny filozoficzny dylemat!

Pojawia się pierwszy dylemat, czy pojechać w miejsce które doskonale znamy,piękne, malownicze.
bezpiecznie, znajome …….no cóż również nudne. Czy odkrywamy coś nowego…wychodząc przygodzie naprzeciw.
Ruszamy, po drodze okazuje się,że nie ma w pobliżu bankomatu, kończy się paliwo, nie ma stacji….
Co robić ryzykujemy i jedziemy przed siebie, czy wracamy do tego co znane?
I to bardzo ważne pytanie na wskroś symboliczne. Czy potrafimy w życiu ryzykować, czy raczej wolimy znajome gniazdko. Czy odważymy się sięgnąć po więcej?
Ruszamy dalej, niech nasz rogaty przewodnik prowadzi 🙂
Dojeżdżamy do miejsca, które z ulicy wygląda na dużą dziurę. Okazuje się,że jest to wykopalisko które jest bardzo malownicze….wszędzie wokół leżą piękne kamienie piaskowca, można się poczuć jak na innej planecie.
W dole tej kopalni płynie piękny szmaragdowy strumyk.
Mój Totoro całkowicie zaprzyjaźnił się już z tym miejscem….biega, skacze po skarpach niczym nasz rogaty przyjaciel.
Mówimy… Idealne miejsce by się tu zatrzymać!

Wchodzimy tam z pewną dozą niepewności, mamy świadomość tego,że pewnie ktoś tu pilnuje, bo miejsce zdaje się być strzeżone. Ale co tam ryzykujemy…

Strachy, Tetrapody i oddech….czyli o tym jak zjeść własny strach

Spacerujemy po piaskowych skarpach, jakbyśmy znaleźli się w zupełnie innym świecie. Zastanawiamy się… czy ktoś w ogóle docenia piękno, wczuwamy się w warstwy tego miejsca. Czując tą ziemię…otwierając się coraz bardziej, chłonąc i smakując otoczenie.
Jest coś niesamowitego w tak „rozkopanych miejscach”, gdzie wszędzie są pradawne skały. Co pamięta ta ziemia, co widziała?
Ostatnio gdy odwiedzaliśmy kamieniołom Zachełmie okazało się, że właśnie tam odnaleziono najstarsze na świecie tropy Tetrapoda ( najstarsze czworonożne zwierzę na świecie chodzące po lądzie)
A co znajdziemy tutaj?
Zatrzymujemy się i nieruchomiejemy…
Być jak skała…nieporuszona…jest tak wiele więcej gdy jesteś obecny….
Nagle jedną z warstw, którą czuję to ścisk w brzuchu, kontem oka dostrzegam mężczyznę, który przechodzi gdzieś w oddali.Pojawia się strach…Łukasz jest w natchnieniu i opowiada….a ja czuję już tylko niepokój, pryska gdzieś magia doświadczenia i mój umysł wychodzi na prowadzenie, opowiadając w mojej głowie co to zaraz może się stać, jak nas ktoś tu znajdzie….
Mam świadomość tego,że strach wszystko zamyka. Czuję jak moje ciało się kurczy i zamyka na wszystkie inne bodźce.
Zabawne jest obserwować to w sobie…
Wiem,że to tylko część mnie, tak jakbym stała się małą dziewczynką , która boi się, że ją zaraz ktoś skrzywdzi.
Biorę głęboki oddech i pozwalam temu być.
Jak wiele razy pisałam to świadomość czyni różnicę. Jeśli uzmysłowisz sobie tą część siebie, która doświadcza panicznego strachu, to przestajesz ją już tak odgrywać,po prostu czujesz i obserwujesz siebie.
Jestem przekonana ,że wielu z was doświadczało czasem panicznego strachu, nie wiadomo przed czym….
Lęku, który zgniata, wysysając z nas życie.
Zamiast udawać, że tego nie ma, warto się zatrzymać i dać temu swoją uwagę, rozszerzyć swoją percepcję. Jest w nas wielość, którą warto odkrywać. Zanurzyć się w to co czujesz, nawet jeśli jest to na początku nieprzyjemne. Odkryłam,że strach zawsze ma dla nas jakiś dar i nigdy nie jest przypadkowy.
A więc stoimy tak, oddychając i czując wszystko …..
Na tą jedną chwilę stałam jedną z tych nieporuszonych skał….to właśnie strach sprawia,że się zamykam…..
Oddech za oddechem……bezruch……….cichy obserwator we mnie….Wraz z oddechem pojawia się spokój, zdaję sobie sprawę z iluzji strachu…..przecież nie robimy nic złego i nawet jeśli ktoś nam zwróci uwagę, to sobie grzecznie odejdziemy.
Umysł zawsze wszystko wyolbrzymia. Mówi się,że strach ma wielkie oczy i to prawda.
Często jest nad wyraz wyolbrzymiony i to przez nas samych. Oddech za oddechem, a moja ciało się rozluźnia, kamień w brzuchu rozpływa się…Jest bezpiecznie.
Nikt nas nie przegonił, a my mogliśmy dalej eksplorować to niezwykłe miejsce, pozwalając na to, by przejawiło się więcej;)
Takie sesje zdjęciowe zawsze wiele poruszają, można spojrzeć na rzeczy w odmienny, niecodzienny sposób.
Powiem wam szczerze,że przed wyjazdem miałam wątpliwości….one zawsze się pojawiają…czy warto, czy to ma sens i czy w ogóle mi się cokolwiek chce………i takie blablal
Teraz jestem pewna,gdy się zastanawiamy i gdybamy, co by było gdyby…to tracimy przy tym mnóstwo swojej energii. Zamiast tego warto wejść w doświadczenie, choćby takie najmniejsze jak zwykła przejażdżka…Bo dzięki temu pojawia się Pasja a wraz z nią Radość.

Leave a Reply