Można by rzec, że te lasy rzuciły na mnie jakiś urok….niewidzialne fatum, a może znałam je z dalekich żyć, starych dawnych historii. Może kiedyś to był mój dom, może tak mogłabym wytłumaczyć tą słodką wygodę, gdy samotnie spacerowałam zielonymi alejami, uwodzona bujnością mchów i tajemnic skrywanych w tych gęstych zaroślach.
Uwodziły, wołały a ja biegłam im naprzeciw, ciesząc się tą aurą spokoju i drapieżnością pradawnych skarp.
Co skrywają te góry, że oprzeć się im nie potrafię?
Dzień powoli zgaszał światła, rozsądek podpowiadał… czas wracać do domu, a serce wyrywało w głąb tego zielonego łona. Burgundia i jej tajemnice!
Zatrzymałam się, by wziąć głęboki oddech i poczuć ten strach, a jednocześnie pragnienie odkrywania,
wychodzenie poza własny lęk.
Tak, jakbym chciała tego doświadczyć, zrobić krok do tej, coraz bardziej czarnej dziury.
Czy będę bezpieczna? Czy mogę czuć się bezpieczna?
Zaraz, chwileczkę… przecież nie znam tego lasu, robi się ciemno, nie mój kraj, nie mój język i nawet owce beczą tu po francusku…
Pewnie wszyscy, już się zastanawiają gdzie zniknęłam…a jednak płonęła we mnie jakaś część mnie, która pragnęła tego doświadczyć . Wejść w to co obce, dzikie, czarne…sama, samiuteńka, suwerenna, odłączona.Jakby nic poza mną nie istniało.
Ja i ta dzika kraina, przecież nie spotkam tu człowieka.
Skoro nie spotkałam tu nikogo za dnia, to tym bardziej nie spotkam w nocy.
Może tylko sarny, jelenie, elfy, własne demony i strachy. To nie pierwsze doświadczenie nocy w lesie, a jednak tak odmienne…..no tak nie ma Totoro, ani Łukasza w oddali…….
Jestem sama i nie znam tego miejsca. Mój umysł zaczął panikować, krzycząc głośno:
Wracajmy i to szybko!
Ciemna kurtyna opadła zasłaniając łąki…gdzie nie gdzie przyjaźnie przebijało się światło domostw.
Byłam już wysoko, a mój umysł włączył alarm. Co robić?
Usiadłam na kamieniu, oddychając głęboko, to jedyny znany mi sposób, by poczuć siebie, poczuć się bezpiecznie w tej obcej paszczy. Pewnie nie raz już o tym pisałam, ale powtórzę jeszcze raz, że świadomy oddech sprawia,że stajesz się obecny, nieporuszony niczym skała. Głosy w mojej głowie nikną, a ja czuję…Już nie nie panikuję ale słucham…..
Wypełniła mnie cisza i zdałam sobie sprawę, że to co mnie otacza jest absolutnie zjawiskowe. Nade mną niebo rozbłysło gwiazdami, rozmnożyły się niczym złote piegi Królowej Nocy.
Pode mną i wokół rozpościerała się gęsta, czarna czupryna Króla Lasu, a w oddali ciepłe światła ludzi zapraszały do powrotu.
Teraz dla mnie to było bez znaczenia….bo wszystko zatrzymało się w tej jednej chwili.
Ja jestem, a wszystko inne niknęło w tej czarnej otchłani, a ja płonęłam swoim Istnieniem, niczym latarnia w środku lasu.
Nadal jakaś część mnie się bała, ale to i tak nie miało znaczenia, ponieważ była też część mnie, która stała się bezpieczną przestrzenią dla wszystkich zagubionych owiec.
Siedziałam tak na kamieniu już dłuższą chwilę, nasłuchując ciszy, szeptów lasu, tańczących kopyt na skarpach.
Jelenie szczekały jak szalone, a ja byłam troszkę przerażona i zachwycona tym koncertem. Wstałam, poszukałam sobie kij, laskę by swobodniej się poruszać.
Gdy stałam na odkrytej ścieżce, to jeszcze coś mogłam dostrzec, ale kilka kroków w bok była moja czarna dziura….totalna smoła,czerń, ciemność, nic.
Musiałam zrobić ten krok w bok, zanurzyć się w niej by rozbłysnąć nowym światłem.
Gdzieś przemknęła mi mi myśl ,że to może będzie skrót, w dół do wioski lecz gdy zrobiłam kilka kroków zdałam sobie sprawę, że poruszanie się w tej czarnej zupie jest raczej niemożliwe…i to nie byłoby łatwe doświadczenie.
Druga myśl to taka ,że mogę wtulić się w ten las, może zasnąć i wrócić jak będzie jasno…..
No ale było coraz bardziej chłodno i mokro, czułam też jak wszyscy się już martwią, więc wróciłam na ścieżkę i powoli wracałam do świata ludzi.
Czując radość i wdzięczność, strach i wiele więcej……Ufff owce coraz głośniej beczały swoim francuskim slangiem.
Łukasz i moi przyjaciele zapalili światła w całym domu, bym z łatwością rozpoznała drogę powrotną.
Przywitano mnie radością, dobrym czerwonym winem i gorzką czekoladą.
To doświadczenie zmieniło coś we mnie głęboko, pozostawiło ślad i uczucie,że nie mogę już się zagubić w tych ciemnych labiryntach życia, ponieważ bez względu na to co mnie otacza, mam w sobie światło, które nigdy nie gaśnie.