Jadąc autobusem, miałam wczoraj przypadkowo piękną rozmowę z kobietą w ślicznym zielonym płaszczu. W sumie zaczęło się się tym,że teraz ludzie są tak zamknięci, rzadko ktoś się odezwie. Jesteśmy blisko siebie, a jednak daleko…Gdzie to nasze człowieczeństwo? Zapytała z melancholią w głosie.
Opowiedziała mi troszkę swoje sytuacji i o tym ,że od wielu lat kręci się w kółko w trudnych doświadczeniach i już nie wie jak może sobie z tym poradzić.
Jak wyjść z tego błędnego pasma nieszczęść? Po chwili mówi..już nic nie działa!
Zawsze miałam plan b……a teraz nie ma…..
Wczułam się i pomyślałam, och jak mi to znane.
Podzieliłam się z nią moim doświadczeniem,że tak naprawdę brak planu, to naprawdę dobry start……
Ponieważ gdy rzeczy w naszym życiu już nie działają w stary sposób, to my przestajemy tak kurczowo trzymać i pozwalamy na to, by zmian mogła wejść w nasze życie.
Powiedziałam jej ,że najpiękniejsze co człowiek może sobie ofiarować to Zaufanie do Siebie….
Zaufanie,że ostatecznie wszystko będzie dobrze. Pewne rzeczy muszą odejsć, nie możemy ich na siłę podtrzymywać, tu naprawdę chodzi o szczerość z samym soba.
Im mniej się opieramy, tym mniej boli. Pozwólmy na tą naturalność.
Umysł zawsze będzie nas zabierał do tego co zna…. do punktu b, c, d… ale jest w nas coś więcej!
Na co Pani mówi….No tak Serce…..ono jest nieograniczone i może nas zabrać w zupełnie nowe miejsce 🙂 No właśnie!…..Niestety nie jest tak głośne jak umysł, ale jeśli zechcemy to usłyszymy;)
Kolejną rzeczą jest to,że przyzwyczajeni jesteśmy do obwiniania siebie, otoczenia, rządu, matki, trudnego dzieciństwa i …itd za swoje życie, za swoje wybory.
Nieustanna gra ofiary, zamiast zatrzymać się i przyjrzeć się dlaczego tworzymy to wszystko tak trudnym? Czy jest coś w tym co lubimy?
Dlaczego nie bierzemy odpowiedzialności za siebie i za swoje życie, wciąż szukając winnych .
Właśnie te trudne momenty, są dla nas zwrotne i wierzcie… każda ale to każda trudna sytuacja zawiera w sobie mądrość, którą warto przyjąć.
Inaczej wciąż będziemy obwiniać świat za nasze nieudane życie, kręcąc się w kółko jak na karuzeli.
Pani uśmiechnęła się i powiedziała mi że wszystko dziś przeanalizuje i podziękowała za nowa perspektywę…..
Po chwili posmutniała i mówi…. no tak ale ja jestem odpowiedzialna też za inne osoby w moim życiu….i co wówczas ?
Powiedziałam że najważniejszy jest szacunek dla drugiej osoby, i że nie koniecznie ona chce tego samego co my. I trzeba to uszanować, nie próbować nakłaniać lub zmuszać do zmiany. Ponieważ każdy z nas ma swoją własną podróż i swoje wybory.
Czasem nasze drogi się przecinają, czasem rozchodzą i takie jest życie.
Dostrzegłam też, jak wiele bólu który nosi na swoich barkach, nie jest jej.
Powiedziałam,że przychodzi taki moment w życiu,że musi dokonać wyboru tylko dla Siebie.
Nie chodzi o to,że nagle zapominamy o wszystkich bliskich i przestajemy ich kochań.
Tu chodzi o szczerość z sobą, bo gdy my jesteśmy szczerzy, to zawsze wszystko dobrze się ułoży, a szacunek i kompasja dla ukochanych to największy dar jaki możemy im ofiarować.
Czasem nam się wydaje ,że wiemy coś lepiej dla drugiej osoby. Pouczamy, mówiąc że robi coś źle a to tylko brak kompasji, być może ona jest w innym punkcie niż my? Uszanujmy to….
Droga płynęła nam przyjemnie i gładko. W naszej rozmowie było jeszcze coś…ja lubię to nazywać komunikacją na poziomie serca.
Nie ważne była słowa, było w tym przyjemne dzielenie się, nawet bliskość zupełnie obcych, doświadczonych przez życie osób. Bez prób nakłaniania, czy udowadniania swoich racji.
O mój przystanek ja wysiadam, pożegnałyśmy się dużym uśmiechem, wiedząc,że raczej się już nie spotkamy i to bez znaczenia.