Czy zastanawialiście się nad tym ile człowiek zużywa energii w kontrolowaniu siebie? Zastanawianiu się czy coś jest słuszne czy nie?
Dobre czy złe? Czy powinien, czy może nie wypada?
Czy pokazać czy schować do szuflady? … mieli to w swojej główce, aż w końcu jest całkowicie bez energii… przygnieciony mentalnym łajnem i nic już mu się nie chce… A gdyby tak zerwać ten łańcuch, który sami sobie zakładamy i zwyczajnie pozwolić sobie być sobą, bez kontroli, bo czy musimy wciąż odgrywać to co narzuca nam otoczenie albo to czego oczekuje od nas. Czy wciąż musimy się dopasowywać? Kocham swój własny świat, gdzie moja wyobraźnia tańczy z otoczeniem, wszystko jest żywe i kolorowe, bez kontroli, świadome. Tak jakbym sama stawała się częścią mojego obrazu i co tu jest bardziej realne? Chyba to na co sami pozwalamy. Na ile w nas radości i odwagi w wyrażaniu siebie. To moja bajka, ekspresja mojej Duszy, by móc łączyć światy i pozwalać na więcej.
Jakbym nurkowala w morzu inspiracji i wyławiała swoje perełki, przenosząc je później na płótno i nie tylko…