Były sobie kłamstwa, które kiedyś wzięłam za swoje. Jako mała dziewczynka chłonęłam je niczym pyszne lody. Nie wiedziałam,że to tylko czyjaś perspektywa, punkt widzenia skrzywiony różnymi historiami. Przyjęłam z otwartymi ramionami, wszystko to, co sprzedał mi świat wokół.
Wierząc w każde usłyszane słowo.
Wierząc w to,że nie jestem doskonała, w to że muszę się zawsze starać być lepszą.
Uwierzyłam, że muszę udowadniać wciąż na nowo swoją wartość…bez tego jestem nikim,
że zawsze muszę być grzeczna i cicha, nie pozwalać sobie na głośną ekspresję, nawet wtedy gdy czuję wulkan gniewu w sobie…więc gasiłam go po cichu, choć wiedziałam ,że kiedyś wybuchnie.
Uwierzyłam,że muszę zapomnieć o moim zaczarowanym świecie, choć jako dziecko uwielbiałam w nim przebywać, a wyobraźnia była tak realna jak pyszne ptasie mleczko czy wąsy sąsiada.
Mówiono mi to nie jest realne, to tylko dziecięca zabawa….więc zapomniałam
Uwierzyłam,że muszę ciężko pracować, odbierać sobie radość bycia…bo to tylko chodzenie głową w chmurach.
Uwierzyłam w to,że życie jest raczej szare, pozbawione koloru…( no tutaj nie dałam się, aż tak bardzo złapać).
Uwierzyłam że śmierć jest smutna i nie ma nic więcej.
Uwierzyłam w to,że jestem kiepska, nawet w to że nigdy nie będę potrafiła malować.
Uwierzyłam w to,że wciąż trzeba się bać, uciekać od prawdziwych uczuć. I z strachem bawić się w berka.
I że miłość do siebie to egoizm i grzech przeklęty…i biłam się w pierś na klęczkach…moja wina moja wina…moja bardzo wielka wina…Biorąc na Siebie wszystkie winy i śmieci świata.
Długa i kreta była w tym moja ścieżka, by móc podważyć to, w co tak głęboko uwierzyłam.
I nie ma tu winnych …I nie mogę nawet powiedzieć… to ich wina!To po prostu jest …to brak świadomości, brak światła. Powtarzanie wzorców i schematów.
Lecz w każdym człowieku istnieje wybór. Pewnego dnia możemy spojrzeć inaczej na swój świat, coś się otworzy, coś pęknie i usłyszysz w swym sercu DOSYĆ!
Bo jak mawiał dobry przyjaciel
„PRAWDZIWA WOLNOŚĆ TO WOLNOŚĆ OD KŁAMSTW W TWOIM ŻYCIU.”
A zatem co jest dla Mnie Prawdziwe, skoro nawet takie słowa jak DUSZA, Bóg, Mistrz zostały wcześniej zdefiniowane przez innych…?…
Co jest realne w tym wielkim teatrze…skoro wszystko jest tylko grą, percepcją….czego mogę się chwycić by nie zwariować?
Otóż moi kochani, to co jest dla Mnie realne, to moja własna percepcja…moja ŚWIADOMOŚĆ
Dlaczego?
Bo moja świadomość, to moje doświadczenie, to jak postrzegam Siebie i swoje otoczenie.
Zdaję sobie sprawę że jest we mnie wielość odczuć, aspektów, fasetów, ale jest we mnie też ta część, która po prostu JEST …stała niezmienna, wręcz neutralna.
Wiele jej nadawano imion…BÓG, DUCH, DUSZA, BOSKOŚĆ ,WYŻSZE JA, NATURA….
Słowa są tu bez znaczenia.
Dla mnie to moje wewnętrzne wiedzenie, rodzaj pustki dla której te wszystkie emocje, dramaty nie mają znaczenia, ona po prostu zwyczajnie JEST , można by rzec ,że jest pełną akceptacją dla wszystkiego takim jakie jest.
Była obecna zawsze, ale kiedyś nie byłam jej świadoma, a teraz gdy czuję się zagubiona to zwyczajnie na nią przyzwalam, tak jakbym łączyła się z własnym wiedzeniem, a Ona świeci swą latarką tam gdzie było zupełnie ciemno…
I nagle karty się odkrywają. Nie mogę już grać ofiary czy obwiniać siebie, ponieważ wiem skąd to płynęło. Wszystko nabiera głębszego znaczenia. To moja ŚWIADOMOŚĆ.
Ona otwiera we Mnie wszystkie pozamykane drzwi, ukazując mój świat w pełnym świetle.
I wówczas zmienia się mój stosunek do siebie. Wszystko układa się w całość, przynosząc kolejną mądrość i uczucie, że wszystko było doskonałe, było częścią doświadczenia w odkrywaniu własnej Prawdy.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że w moim przebudzeniu, w moim życiu to jedyna rzecz prawdziwa…stała niezmienna…Ona jest moją emanacją i moim ŹRÓDŁEM….jest MNĄ